Mk 8

Jezus miły jest dla tłumów. Głosi im, karmi… Ale od uczniów wymaga więcej. Pragnie, aby ufali Mu bezgranicznie, aby słyszeli to, co On mówi, aby rozumieli. Jest czasem wobec nich szorstki i mówi bez ogródek. Czasem sobie myślę, że to jest prawdziwa miłość. Miłość, która wymaga, która jest szczera, nie owija w bawełnę. Jasne, każdy z nas potrzebuje też trochę czułości, ale czy ona jest istotą uczniostwa? 

Usłyszałam od pewnej osoby takie zdanie: wiesz, ja to bym chciał taką wspólnotę, gdzie będzie miło, gdzie spotkamy się, pogadamy… Odpowiedziałam tej osobie, że w ten sposób pozostanie na pozycji tłumu, a nie ucznia Jezusa. Będzie ciągle chciał być głaskany, żeby było fajnie i dobrze, ale nie będzie wzrastał i owocował. 

Tłum czy uczniostwo? Tego wyboru trzeba dokonywać każdego dnia i każdego dnia mierzyć się z jego konsekwencjami. I nawet jak już będzie ci się wydawać, że jest super, to bądź czujny, bo Jezus może powiedzieć: „Tak tępe macie serca? (…) Jeszcze nie rozumiecie?”.

Receptę Jezus daje nam gotową na bycie Jego uczniem: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi”.




Komentarze

Popularne posty